Bo tylko ten, kto stal nad brzegiem jest w stanie zrozumiec....
Posłanie do Nadwrażliwych Prof. Kazimierz Dąbrowski
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność - wśród jego pewności za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych, zarażając się każdym bólem, za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna, za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi, bądźcie pozdrowieni.
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi za wasz lęk przed absurdem istnienia i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie, za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością, za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego, za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego co być powinno, za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane, ukryte w was.
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi za waszą twórczość i ekstazę za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.
Bądźcie pozdrowieni za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane - (niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli poznać wielkości tych, co przyjdą po was), za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować, że jesteście leczeni zamiast leczyć świat, za waszą Boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę, za niezwykłość i samotność waszych dróg, bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.
Dlaczego wrocilam? Bo nie moge juz patrzec, jak po cichu podcinasz zylki u reki, pompujacej w ciebie zycie. Od nieskonczonych miesiecy udajesz, ze nic sie nie stalo. Nie istniala, wiec nie mogla odejsc. Ale odeszla. Napisala, ze jej przykro i odeszla. Nie bylo ostatniego smigniecia wzrokiem, rozerwanego dotyku, urwanego oddechu. Zabrala ci nawet mozliwosc rzucenia kamieniem. Zniknela. Spakowana walizka w kacie pokoju szydzi z niebylej ucieczki. Ubrania? Ksiazki? Uchylam wieko .... Banda przebierancow chichocze z twojej glupoty. Wielkie wyznania sa patrzonymi w oczy klamstwami. Dotyk zostawia blizny. Gleboka przpasc z tanczacymi diablami urosla w "waszym" miejscu. Juz wystarczy... chrypi twoj zmeczony glos. Opowiedz mi o niej... prosze po cichu. Jak wiosenny poranek w srodku mrocznej zimy. Wystarczajaco cieply by rozgrzac krew, zbyt krotki by nim sie nacieszyc. Pelen nadziei i zludzen, mlodzienczego zapomnienia odurzajacego zmysly. Bezlitosnie okrutny gdy odejdzie. Bolacy w kazdej sekundzie wspomnienia, w kazdym urwanym oddechu. Udajesz, ze go nie bylo, by za nim nie tesknic lecz musnieta sloncem skora serca nie pozwala ci zapomniec. Ocierajac lzy odliczasz dni do nastepnego wiosennego poranka lecz bezduszny rozum mruczy przeklenstwo, nie pozostawiajac ci zludzen: wiosenny poranek w srodku mrocznej zimy byl cudem, drugiego takiego nie bedzie.
http://www.bloggen.be/na_niby/ - gdzies tam wszystko sie zaczelo... tu zaczyna sie czesc druga, a moze trzecia, czwarta, trzydziesta druga... co przyniesie... wielki znak zapytania