Dlaczego czlowiek przyzwyczaja sie do bycia sam? Aby mogl zyc, to takie proste. Tyle, ze nagle ktos wchodzi w ten kamienny swiat i wszystko z zaciekawieniem otwiera oczy. TY. Powiem Ci cos o Tobie i o mnie. Widzisz, to taki malenki, smieszny sposob mowienia do Ciebie, bo przeciez Ty nie wiesz, ze powinnas teraz nadsluchiwac. A historia niby taka prosta... Nie znalem Twych snow, strachu, ani Twych marzen, a jednak gdzies, ktos zaspiewal, ze znac Cie, to prawdziwe szczescie. Szlas sobie, ot tak, krok za krokiem i...chyba o tym nie wiedzac, znalazlas sie w moim swiecie. Dlaczego tu weszlas nie pytajac o zgode? Dlaczego Cie wpuscilem? Nie wiem, wiec nie pytaj. Nie balas sie mowic o tym, co myslisz i co czujesz. Zastanowilas mnie. Sprobowalas mi zaufac, wiec w kazdej minucie zycia staram sie Ciebie nie zawiesc. Prosze, nie mow, ze Cie odtracam. Bo ja boje sie brac nawet odrobiny Ciebie w moje smutne rece. Nie chce, zebys kiedys powiedziala, ze to wszystko, to moja wina. Nie mozemy do siebie wysylac listow, bo zazdrosc moze je podpalic. Milosc,tak gdzies mi powiedzieli, cierpliwa jest i laskawa, wiec dopoki sie jej nie nauczymy lekcja po lekcji - nie mowmy o niej. Dzis chce Ci tylko powiedziec, ze Ci dziekuje. Za to, ze pozwolilas mi popatrzec na swoj usmiech. Ze zamykajac oczy moglem czuc Twa obecnosc. Ze nie pozwolilas mi sie bac i uciec w najciemniejszy zakamarek swiata. Ze gdy widzialas moj smutek, podpalalas go ogniem swojej radosci. Ze chociaz wiele wycierpialas, sprobowalas mi zaufac. Ze nawet o tym nie wiedzac, dalas mi pozytywne myslenie, a z nim poczucie bezpieczenstwa. Ze juz sie nie lekam o Tobie myslec. Ze uciekajac przed samym soba, zawsze zderzam sie z Twoim cieplym cieniem. Ze choc w rzeczywistosci jestes miliard przepasci ode mnie, to zawsze jestes tuz obok. Ze nie zaluje ani sekundy z czasu, gdy jestesmy razem. Ze czuje w Tobie mojego przyjaciela, chociaz wcale o tym nie wiesz. Ze gdy wyciagasz do mnie reke, wszystko obok nas ginie w tysiacach kilometrow. Ze juz nie potrafie z przerazeniem patrzec w przyszlosc, a nowe dni nie moga juz ranic. Ze mi powiedzialas, ze jestes. Jezeli wiec o cos moge prosic, to prosze, zebys pozwolila mi za Ciebie dziekowac
Bede sie ze Ciebie i o Ciebie modlil. Bede prosil Go tak dlugo i tak mocno, az wreszcie znudzony moim natrectwem da mi Ciebie, jak najwspanialszy upominek zycia. Dzis wierze, ze gdy czegos naprawde sie pragnie, to sie to otrzymuje. A wszystko po to, by nasze krotkie dni tutaj byly nam mile. Abysmy uczyli sie dziekowac. Wiec chociaz jeszcze o tym nie wiesz, On kiedys da mi Ciebie. Juz na zawsze.
Dzis wielki dzien. Wreszcie zebrales sie na odwage, by napisac list. Wlozyles do koperty blysk oczu, przepastny usmiech, troche tesknien, i mnostwo cieplych uczuc. Przyprawiles wszystko zaufaniem i starannie zaklejona koperte wrzuciles do zardzewialej skrzynki. Burza emocji poteguje niepewnosc oczekiwania. Zakladasz noge na noge i czekasz. Zmieniasz nogi i czekasz. Nie przyznajac nawet przed soba, snujesz niesmiale plany, ktore ubierasz w przykurzone marzenia. I stalo sie. Przyszedl stary listonosz. Usmiechnal sie blado drzacymi wargami i podal Ci koperte, ktora lapczywie przytuliles do serca. Staruszek wyszedl, a Ty czule spojrzales na niewielki prostokat papieru. I zrozumiales. To Twoj list. Adres zwrotny. Adresat nie znany. Znow zamknela przed Toba drzwi, bo za bardzo jej potrzebowales. Wyssalbys ja z sil - tak myslala. Nie znala prawdy, bo zbyt szybko wybiegla. A przeciez Ty niczego bys nie bral. Dalbys jej drugie serce i druga dusze. Na kolana polozylbys kolorowe pudelko z optymizmem i wiara w ludzi. Nie chciala. Bedzie znow studiowac ksiazki , encyklopedie i gazety, wsrod ktorych Ciebie nie ma. Zyjecie w innych swiatach, ktorych juz nic nie polaczy.
Nagle przez Twoje oczy usmiechnelo sie slonce. Cichutko, jakby troche niesmialo. W sercu zakwitly niezapominajki. Jest ich ogromniasto. Niebiesko, niebiesiutko. Po raz pierwszy, odkad zapadles w sen, cieszysz sie, ze zyjesz. Ze mozesz poruszac nozdrzami i mruzyc oczy. Ktos nagle oddal Ci czesc swojego smutku, a Ty owinales go w wytarty kocyk i schowales w szufladce serca : wystarczajaco gleboko by ukryc i na tyle plytko, zeby nie zapomniec. Wiesz, ze wciaz brakuje Ci milosci, ale uparcie wierzysz, ze nadejdzie dzien, gdy bedziesz jej mial tyle, by sie nia dzielic. Chcesz dac ja kazdemu, kto wyciagnie po nia reke. A moze zaczac od rozdawania siebie? Brr... Oczy zaczynaja ciazyc, jestes zmeczony i troszke zdziwiony. Czyzbys zaczynal sie zmieniac? Brr...
Wydaje Ci sie, ze mnie znasz, ze chcesz tego wszystkiego. Mowiles, ze kupilbys mnie na targu, najlepiej tym z owocami. Wybralbys ze sterty odmienionych przez rodzaje jablek, sposrod gruszek, pomaranczy i gorzkich, okragloglowych grejpfrutow. Przynioslbys do domu, umyl i wypolerowal sciereczka. Pozniej delikatnie, bezbolesnie, bezurazowo, bez pospiechu obralbys ze skorki. I patrzyl. Tak. Mowiles, ze patrzylbys dlugo, mocno i natretnie. Nie ominalbys ani odrobiny. Wzrokiem dotknalbys wszystkich tajemnistych tajemnic i patrzyl. Po obiedzie, gdy przyszlaby Ci ochota na deser, przynioslbys sobie mnie do pokoju i postawil na stoliku. Popatrzylabym Ci w oczy ciaglym wzrokiem, a Ty nie mialbys serca, zeby mnie pozrec. Wiec schowalbys mnie w przeszklonej szafce i ...patrzyl.
Mowisz, ze mam wyjsc, ale po co? Przeciez i tak nikt mnie nie zauwazy. Moge wkrzyczec sie w przestrzen, rozszarpac ja zebami kawalek po kawalku, a potem...? Gdzie schowam wstyd? Ty zawstydzona odwrocisz wzrok. Boisz sie. Jak oni, jak wszyscy. Obruszasz sie. Tak latwiej, prawda? Teraz to niby ja mam sie czuc glupio. Ty jestes wolna. Racja. To moja wina, ze tak dluzej nie moglem zyc. Wyciagnelas reke, a potem, gdy podalem swojom - uderzylas lomem. Potem zaklopotany mowilem, ze nie potrzebuje, ze dam sobie rade, ze odpowiada mi ten schemat, ze jestem szczesliwy, ze bez zobowiazan, ze mi nie zalezy, ze to dla zabawy. Klamalem. Straszliwie, bez przerwy na oddech, na sen - klamalem. Stad ta lza. Zal za przegranym czasem. Nie rozwiazalas zagadki. Balas sie. Szkoda, bo moglo sie udac, moglas mnie uwolnic... Ucieklas. Teraz juz wiesz dlaczego milczalem? Wiedzialem, ze uciekniesz. Zmusilas mnie do mowienia, ucieklas. Otwarlem drzwi, ucieklas. Odslonilem okna, ucieklas. Wolalem, ucieklas. Nie pytaj wiecej. Dzis do drzwi przybilem kartke, ze nie mam zalu. Pa, spij dobrze.
Placzesz? Lza powoli dotyka brzegu oka i zerka na druga strone. Za bardzo sie wychylila... Nie zaciskaj oczu, juz i tak jej nie ocalisz. Wypadla za burte. Samotna. Okrutnie samotna znaczy droge na Twojej twarzy. Rysuje bezbarwna linia mape zycia. Czyjego? Moze wlasnie Twojego.Wypisuje imiona, miejsca,daty. Juz o nich kiedys zapomniales, ale one wracaja. Musisz je czuc. Kochac lub nienawidziec, ale przede wszystkim czuc. Lustro. Spojrz w nie. Powoli, powoli. Dotknij zimnej powierzchni. Teraz oczy. Zaplakane, lsniace woda. Spojrz w nie i patrz. Przeprowadza Cie na druga strone. Dosiegniesz serca - tez zaplakanego. Juz wiesz, prawda? Wlasnie zobaczyles to, przed czym uciekales. Teraz wiesz, ze nadal nie jestes wolny. Wciaz bezpieczniej jest sie wtopic w czarna sciane pokryta plesnia. Robactwo! Wygodnie Ci?
Het maken van een blog en het onderhouden is eenvoudig. Hier wordt uitgelegd hoe u dit dient te doen.
Als eerste dient u een blog aan te maken- dit kan sinds 2023 niet meer.
Op die pagina dient u enkele gegevens in te geven. Dit duurt nog geen minuut om dit in te geven. Druk vervolgens op "Volgende pagina".
Nu is uw blog bijna aangemaakt. Ga nu naar uw e-mail en wacht totdat u van Bloggen.be een e-mailtje heeft ontvangen. In dat e-mailtje dient u op het unieke internetadres te klikken.